Planujemy pewne działania. Jednym udaje się planować raz w tygodniu, inni planują codziennie, ale czasem jest tak, że plany idą w całkiem innym kierunku niż chcielibyśmy.
Czy ktoś jest w stanie zatrzymać ten pociąg. Wysiadam. Nie wiem czy to pogoda, czy spadek ciśnienia zapowiadany we wczorajszych wiadomościach, ale czuję się jak śnięta ryba.
Moja praca wymaga skupienia uwagi, ogromnego skupienia i koncentracji, pracy w hałasie czasem z nieprzewidywanymi działaniami dzieciaków, a dzieci bywają bardzo kreatywne, oj bardzo.
Wróciłabym do domu i oddała się w ręce kanapy, zanurzyła w niebiański sen, ale pomarzyć sobie mogę, a kto mi zabroni? Wrócę z pracy, po drodze odbiorę Młodszego, zakupy, przydałoby się zrobić obiad.
I dojdę do mojej ulubionej czynności, otworzenie notesów i zobaczenie co muszę zrobić, co mogę, a nie muszę.
Bo tak naprawdę to nic nie muszę, bo nikt mnie nie zmusza. Nie warto też zamartwiać się tym, że coś nie wyszło tylko trzeba iść do przodu. Zachęcam Was przy okazji do przeczytania krótkiego artykułu na portalu Kobiece Porady o tym, żeby żyć tu i teraz. Bywam bardzo elastyczna w planowaniu. Dziś już przejdę do konkretów.
Do tej poty planowałam w małym organizerze. Był mały, ale niech Was nie zmyli słowo mały, bo objętość miał wielkości cegłówki. Tym sposobem był dobrym środkiem do samoobrony, a torebka w której był miała kilka kilo, a naprawdę nie mam wiele w torebce.
Był moment, że lista rzeczy zaczęła mnie przytłaczać. Rozrastała się do poziomów, które powodowały u mnie stany pomiędzy ochotą wybuchnięcia płaczem, a chęcią ucieczki.
Już dawno myślałam o większym plannerze. Większy, więcej miejsca, wszystko się zmieści, ale… Jednak postanowiłam po nabyciu większego pozostać również przy małym. Duży taki ładny i DUŻY. Musiałabym kupić dużą torbę, a ta pewnie miałaby kilka kilo więcej niż moja mała, więc po przemyśleniu postanowiłam, że jednak duży zostanie w domu, a mały nadal będzie wędrował ze mną do pracy.
Dla mnie to rewelacyjne rozwiązanie. Mały stał się wersją fit plannera do pracy. Jasno i przejrzyście widzę teraz wszystko co muszę zrobić, załatwić, zapisuję pomysły i plany związane tylko i wyłącznie związane z pracą i stażem, a duży stał się kreatywnym centrum dowodzenia w domu.
W każdym mam kalendarz tygodniowy i miesięczny. Oprócz kreatywnych planów w dużym plannerze mam tam też pomysły na zabawy z dziećmi. Kilka porad o tym jak prawidłowo zadbać o rozwój dziecka znajdziecie TU. Zajrzyjcie też do artykułu Koniec z nuda, czyli jak zaplanować czas dziecku.
A Wy gdzie planujecie? W telefonie? W notesie, kalendarzu? Podzielcie się zdjęciami, a może macie fajny post o planowaniu? Chętnie przeczytam.
Mój jest mały, sama widziałaś.
Póki co zdaje egzamin.
Dodatkowo, mam w nim tylko jeden miesiąc, ten bieżący + ewentualne dodatki ( notatki, adresy )- dlatego też jest lekki 😉
Teraz powstaje marcowy, niedługo się pochwalę.
Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Widziałam, jest piękny. Mój mały sprawdzał się prawie ponad rok, a potem wróciłam do pracy, zaczęłam staż i brak miejsca mi doskwierał, a kilkanaście zakładek straszyło 😉
PolubieniePolubienie
Uwielbiam planowanie 😉 Bez tego moje pomysły giną 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też prawda, mi czasem uciekają z głowy im je zapiszę 🙂
PolubieniePolubienie
Nie jestem aż tak dokładna – nie planuję szczegółowo każdego dnia, raczej to, co mam do zrobienia w danym tygodniu. Całkowicie starcza mi do tego celu notes i mały kalendarzyk, który zwykle jest sezonowo dołączany do kobiecych czasopism. Niestety jakoś nie potrafię się przekonać do kalendarzy elektronicznych 😉 ten w moim smartfonie świeci pustkami.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobre i to 🙂 Moje planowanie rozgrywa się na papierze również 🙂
PolubieniePolubienie
Ja mam planer z „Właśnie dzisiaj” i bardzo polecam! Jest duży, szczegółowy i ciężki, więc raczej nie nadawałby się do noszenia w torebce, ale na szczęście używam go tylko w domu. 🙂 Nigdy nie wypełniam wszystkich rubryk, ale podoba mi się to, że ma tak wiele możliwości wypełniania (rozkład roczny, miesięczny, tygodniowy, godzinowy i mnóstwo miejsca na dodatkowe notatki), bo w zależności od tego jaki mam danego dnia nastrój, mogę go wypełnić tak jak w danej chwili tego potrzebuję.
Czasem mam takie dni, gdy bardzo szczegółowo planuję i daje mi to poczucie bezpieczeństwa, w inne stawiam na spontaniczność. Nie narzucam sobie jakichś sztywnych ram. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chętnie zobaczę jak ten planner wygląda 🙂 Coraz bardziej przerzucam się na rysowanie swojego kalendarza, ale jak zdarzają się gotowe wkłady to też z nich korzystam 🙂
PolubieniePolubienie
Jedyne co planuje, to posty na blogu 😉 w życiu wole spontaniczność, jak coś mam zaplanowane to nigdy nie wychodzi. Jestem dobrze zorganizowana bez planowania 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To super. Nawet jak coś w planowaniu nie wychodzi to wcale się tym nie przejmuję. Jednak moja głowa jest przepełniona za bardzo i papier jest mi potrzebny 😉
PolubieniePolubienie
U mnie z planowaniem zawsze było kiepsko, zwłaszcza w wersji kalendarzowej. Niby zawsze sobie wszystko wpisywałam, ale później zapominałam na bieżąco wszystko aktualizować i zrezygnowałam 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czasem i tak się zdarza, nie warto się przejmować. Jakbyś chciała próbować to małymi kroczkami.
PolubieniePolubienie
Moj to najzwyklejszy kalendarz a plan to ogolne punkty. Fajnie mieć tak cudny planer chyba czas coś wykombinować w tym temacie 🙂 Serdecznie pozdrawiam Marta z martawsrodksiazek.blogspot.com
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobrze, że chociaż kalendarz jest 🙂 ja od tego kilka lat temu zaczynałam. Zaraz pędzę Cię odwiedzić.
PolubieniePolubienie
Ja w tym roku postanowiłam zakupić planer i skrupulatnie notować w nich wszelkie cele i obowiązki, aby – mając to wszystko na papierze – móc wprowadzać je powoli w życie. Muszę przyznać, że tego typu działanie jest dużo efektywniejsze niż np. zapisywanie notatek w „smartfonowym” kalendarzu. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No to super. Daj znać, który wybrałaś. U mnie smartfon wcale się nie sprawdza ;
PolubieniePolubienie